czwartek, 20 marca 2014

Placowa rzeczywistość...

I nastała wiosna... I wypełzły dzieciary na place zabaw... A z nimi mamy w szpilkach do piaskownicy, tatusiowie na zjeżdżalniach jak za karę, babcie co na ławeczkach siedzą i udają, że przyszły tu same a nie z wnuczkiem, co mi po oczach piachem daje albo prosi, żeby pomóc mu na drabinkę się wspiąć, bo babcia zbyt zajęta... Nie jestem mamą idealną... Święta też nie jestem i zdarza mi się na Filipa złościć, nawet krzyknąć i za rękę z placu siłą wyprowadzić, gdy prośby skutku nie przynoszą. Generalnie staram się zbyt w zabawy jego nie ingereować, ale stoję i obserwuję, a gdy widzę, że się robi groźnie, że przepycha się w kolejce na zjeżdżalnie to interweniuję. Gdy prosi o pomoc w wejściu na drabinkę-pomagam, gdy próbuje nowych rzeczy-czuwam. Ale czasem mam wrażenie, że jak jakiś kapo jedyną matką jestem co dziecku swemu zwraca uwage, gdy próbuje dzieci na placu zabaw pod swoje dyktando ustawiać. Właściwie, to mam założenie, że póki nic bardzo poważnego się nie dzieje, to nie należy wkraczać między dziecięce sprzeczki, bo dzieci jak dzieci- kłócą się by za chwilę jak gdyby nigdy nic się bawić. Tylko dorośli mają skłonność do pamiętliwości. Ale skoro już na ten plac zabaw wkroczyłam i skoro przyszło nam go z innymi milusińskimi dzielić, to jako rodzic poczuwam się do odpowiedzialności za moje dziecko.
Więc tak- zwracam uwagę, gdy kijem macha, tak- zwracam uwagę gdy piachem chce sypać, tak- pomagam mu gdy rady nie daje i chce nauczyć się nowego. Nie udaję, że to nie moje dziecko. Nie  udaję, że nie słyszę gdy mnie woła. Nie udaję, że nie widzę wybryków. Nie krzyczę- dziecko czy Ty mądre jesteś? Obcym dzieciom uwagi nie zwracam bo to nie moja rola. No chyba, że mojemu dziecku krzywdę wyrządzić mogą. Ale irytuje mnie, gdy siedmiolatek blokuje zjeżdżalnie i młodszych dzieci nie chce wpuścić, a tata jego spokojnie patrzy i udaje, że to nie jego dziecko.
Może jestem trochę nadgorliwa, przewrażliwiona, ale kto jak nie ja ma czuwać nad moim dzieckiem? Kto jak nie ja ma mu pokazać jak tor przeszkód pokonać? Kto jak nie ja ma mówić co dobra a co złe? A może się mylę...?