środa, 2 marca 2016

Jak pies z kotem czyli słów kilka o relacjach rodzeństwa.

Zawsze chciałam mieć więcej niż jedno dziecko. Wychodziłam z założenia, że być może łatwiej jest zapewnić start w życie jednemu dziecku, ale z drugiej strony z tyłu głowy miałam myśl, że kiedyś Nas rodziców zabraknie i chcę żeby moje dziecko miało jeszcze kogoś bliskiego- nie znajomych czy kuzynostwo, ale siostrę albo brata, na któych może liczyć i którym ono będzie mogło także służyć pomocą.Będzie miało towarzysza zabaw w dzieciństwie i pozwoli rodzicom w spokoju obejrzeć film albo poczytać książkę bez ciągłęgo angażowania w zabawę. Nie ukrywam myślałam też o swojej wygodzie. No i jest On czyli brat i Ona- siostra. I jest nieustanny armagedon! Większość dnia upłwa im na darciu kotów o to kto ma układać puzzle, a kto bawić się klockami, kto będzie decydował jaką bajkę oglądają i kto siedzi obok mamy. Walka zaczyna się już przy śniadaniu, kiedy przedrzeźniają się wzajemnie i co chwilę słyszę- Mamo a Zosia mnie szczypie, Mamo a Filip mówi, że jestem dzidzia. Napawam się chwilami, kiedy bawią się razem w spokoju, ale zawsze czuję wtedy niepokój, bo wiem, że ta chwila nie będzie trwała długo. Za chwilę te dwa małę ludki znowu sięo coś posprzeczają. I to chyba normalne. Sama pamiętam z dzieciństwa nieustanne boje jakie toczyłam z moją siostrą niemal o wszystko. Denerwowało mnie, że ten maluchy wszędzie chce się za mną włóczyć i o wszystkim mówi mamie. Dziś się z tego śmiejemy- z naszych bijatyk, sprzeczek. Jest między nami 5 lat różnicy i dopiero kiedy moja siostra była nastolatką udało nam się złapać wspólny język. I chcociaż moje dzieci potrafią się dziś pokłócić o to przysłowiowe byle co, to wiem, że rodzeństwo to najlepszy prezent jaki można sprawić dziecku.