sobota, 21 grudnia 2013

Świąteczna gorączka.

Chociaż pogoda za oknem na to nie wskazuje, to już za 3 dni Wigilia. Ludzie pędzą po sklepach w pogoni za prezentami, choinkami, karpiami, grzybami do pierogów, makiem, serem do sernika... A u mnie spokój. A u mnie pierniki upieczone, choinka w salonie czeka aż ją jutro przystroimy, prezenty dla dzieci popakowane. Tak, mam łatwiej- Wigilię spędzimy u rodziców męża, więc lepienie pierogów, uszek mnie ominie. Ale wszędzie już od miesiąca słyszałam o myciu okien, praniu dywanów, kanap, porządkach w szafach. Wielkie sprzątanie z okazji zbliżających się świąt. Nie żebym sama nie uległa. Zrobiłam co miałam do zrobienia- umyłam okna, względnie ogarnęłam. Dziś już i tak nie widać moich porządków- przy dwójce dzieci ciężko o ład i czystą podłogę dłużej niż przez godzinę. Bo dla mnie nie o to chodzi w święta. Dla mnie nie po to one by się narobić, zarobić i ledwo patrzeć na oczy ze zmęczenia, gdy będzie można już do kolacji świątecznej usiąść. Ale po to one, żeby się spotkać z bliskimi, zwolnić, być ze sobą tak bez pośpiechu. Usiąść z kubkiem gorącego kakao wieczorem, pograć w gry planszowe (wtedy mogę mieć na to czas i ochotę).
Za parę lat, gdy przyjdzie mi samej ogarnąć całe świąteczne menu, może pójdę na łatwiznę i zamówie uszka, pierogi albo zrobie wcześniej i zamroże. Z wygody? Lenistwa? Może. A może po to, żeby mieć czas na wspólne robienie ozdób choinkowych, wspólne pierników pieczenie, bycie razem- na to co w te święta dla mnie najważniejsze.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Dziękuję za komentarz