poniedziałek, 20 października 2014

20.10.2014

Jako Matka-Idelana poległam na całej linii. Dzieje się tak od kiedy wróciłam do pracy. Przeraża mnie moje wieczne zmęczenie i brak chęci do wszystkiego. Ogarniają mnie okropelnie wielkie wyrzuty sumienia, że brak mi werwy do zabawy z dziećmi, brak mi chęci do wymyślania kreatywnyw zajęć, brak pomysłów na smaczne i pożywne posiłki- moje weekendowe menu ograniczyło się do zupy z proszku i wrzucenia na gorącą wodę pierogów z zamrażarki. Obraz mojego mieszkania przyprawia mnie o łzy- i nie są to bynajmniej łzy szczęścia. Wszędzie zalega warstwa kurzu z któym walczę jak Don Kichot z wiatrakami, kubeł z praniem zdaje się nie mieć dna, a widok zabawek walających się po podłodze przyprawia mnie o dreszcze. Zazdroszczę i podziwiam Matki-Idelane! Kiedyś marzyłam, że też dumnie wkroczę w ich progi. Ale cóż. Rzeczywistość różni się od marzeń. Zadaję sobie pytanie skąd one biorą na to wszystko siły? CZy dla nich doba jest z gumy? Jak one to robią, że mają domy jak z katalogu Ikea, czas dla dzieci, pomysły, wyglądają jak modelki. A ja łykam garściami magnez, nie mam chwili dla siebie samej i jedyne o czym marzę to święty spokój?

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Dziękuję za komentarz