środa, 14 maja 2014

Jak wychować i nie zwariować.

Że chcę mieć dzieci wiedziałam od zawsze. Marzyła mi się dwójka albo i trójka. Zawsze też wydawało mi się, że doskonale się w macierzyństwie odnajdę. W ciągu tych czterech ponad lat jak to bywa były lepsze i gorsze momenty- z przewagą tych lepszych, tych cudownych buziaków,słodkich przytulasów, z radością oczekiwania na pierwsze słowa, kroki, z dumą z osiągnięć i wszystkim tym, co czuje matka patrząc na swoje dziecko.
Ale kiedy przychodzi kolejny taki dzień jak dziś zaczynam wątpić w siebie i jedyne co mi plącze się w głowie to- matko poniosłaś porażkę. Wszędzie widzę uśmiechnięte dzieci, słyszę, że coś takiego jak bunt u dziecka nie istnieje, a dzieci innych mam są "grzeczne"- nieznoszę tego słowa! I wtedy zastanawiam się, gdzie popełniłam błąd?  Bo zdaje mi się, że tylko moje dziecko udaje, że nie słyszy, że tylko moje dziecko na wszystkie moje prośby odpowiada- nie i koniec, że tylko moje dziecko płacze średnio 3 razy w ciągu godziny z błahych dla mnie powodów, że tylko moje dziecko prowadzi strajk głodowy i postanowiło dobitnie mi pokazać, że żadne reguły nie mają u nas racji bytu.
I chociaż wiem, że tylko spokój i opanowanie i konsekwencja i tłumaczenie są wyjściem z sytuacji to ciężko mi bo bardziej zła nie wiem sama na kogo jestem? Na niego- że wystawia moją cierpliwość na próbę i toczy jakąś wojnę podjazdową? Czy na siebie- bo skoro dziecko tak się zachowuje to nie wina jego a wina rodziców, bo mam ochotę krzyknąç i czasem to robię, bo złośç mną targa? I tak się z tym miotam. I zachodzę w głowę- kocham go nad życie i często mu to powtarzam, poświęcam swój czas, tłumaczę- więc skąd się biorą te złośliwości w tym małym człowieczku? I jeszcze gdy z  telewizji i  internetu wołają do mnie matki co ich macierzyństwo tylko słodkim lukrem oblane, dzieci zawsze uśmiechnięte, polecenia wykonują, nigdy nie tupią i się nie buntują to mam poczucie klęski. Zastanawiam się co jest tego przyczyną? Bo chyba nie brak uwagi i miłości? Bo chyba nie brak akceptacji? Może to temperament moich dzieci? Aż boję się pomyśleć co będzie później-gdy dzieci starsze będą. Pozostaje mieć nadzieję,  że to chwilowy kryzys i uzbroić się w cierpliwość i konsekwencje i okazywać tylko miłość.
Czasem mam ochotę odpuścić ale przecież jakieś reguły muszą być, dzieci potrzebują granic by czuć się bezpieczne. My dorośli też pewniej czujemy się gdy mamy jasno powiedzane czego się od nas oczekuje. Właśnie... Z drugiej strony dlaczego wciąż mamy czegoś od dzieci oczekiwać, wymagać? Może powinniśmy dać im jak najwięcej swobody? Może sami prowokujemy ich złe zachowania bo czują się stłamszeni gdy wciąż słyszą - nie wolno, nie rób, nie ruszaj?
Nie chcę by moje dziecko bezmyślnie się podporządkowywało wszystkim nakazom i zakazom- chce tylko nauczyć je odróżniać dobro od złego i by mając wybór moje dziecko zawsze kierowało się tym pierwszym. Niby nic trudnego ale rzeczywistość pokazuje, że to kawał ciężkiej roboty i długa droga przed nami.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Dziękuję za komentarz