piątek, 16 sierpnia 2013

Buntownik z wyboru?!

Miało być na temat buntu... I się zbuntował- mój komputer... Więc postu nie było... Ale nadrabiam zaległości i zaczynam... Mamy już za sobą bunt dwulatka. Teraz jesteśmy w trakcie buntu trzylatka. Ile ich jeszcze przed nami? To całe buntowanie sie Filipka uczy jednego- wielkiej cierpliwości. Bo kiedy nagle w czasie spaceru zaczynają się piski i tupańce, bo do domu wracać trzeba, kiedy w sklepie krzyk, że przecież musimy coś kupić i dla niego, kiedy w domu protest głośny, że obiad nie dobry i jeść nie będzie i oznajmia to tak głośno, że aż sąsiedzi słyszą, kiedy ubierać się nie będzie, bo nagle zapomniał jak się wkłada kapcie, spodnie i pozostałe części garderoby, kiedy wszystko na nie i niczego nie lubi, to chociaż nie raz jestem u kresu wytrzymałości i chciałoby sie stanąć i krzyczeć razem z nim, to jednak trzeba sobie tłumaczę, że to człowiek tak mały, a tak wiele w nim uczuć i emocji, a radzić sobie z nimi jeszcze sam nie potrafi. Trzeba tłumaczyć... Długo i cierpliwie... Czasem po stokroć powtarzać jak zdartą płytę. I chociaż czasem już sił mi brak na te złości i nadziwić się sama nie mogę jak to możliwe, że w jednej chwili zmienić sie dziecko me może z pogodnego i układnego chłopca w nieobliczalnego, wrzeszczącego, jak tornado szalejącego chłopczura!? To myślę sobie, że przecież to kiedyś minie i wróci mój słodki synek, co mnie jednym uśmiechem rozbroić może. A póki co pomagam jakoś przetrwać te ciężkie chwile- próbuje uczyć jak radzić sobie z gniewem i złością. I samej sobie tłumaczę, że to jego zachowanie to nie jest złośliwe i te słowa „nie lubie, nie kocham, nie dotykaj" nie po to powiedziane by zranić, wyrządzić krzywdę. Więc by ten bunt opanować wymyślam listy zielone i czerwone- na których wypisane co wolno, a co zabronione. I kiedy złe pojawia się zachowanie, to przypominam, co na listach wypisane. A kiedy i to nie pomagam to karam- kropek czerwonych na liście umieszczeniem. Mimo, że płacz i żal, bo kropki czerwone są brzydkie... Lecz mimo wszystko kocham ogromnie i będę kochać mimo wszystko. I nawet kiedy czasem czuję się już bezsilne, to staram się wyznaczać granice i stać na straży, by dziecię me ich nie przekraczało, bo bez nich traci poczucie bezpieczeństwa. Więc karam, nagradzam, tłumaczę... I czekam, aż bunt minie mając nadzieję, że to tylko kolejny etap rozwoju, a nie tak silny i buntowniczy charakter...

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Dziękuję za komentarz