poniedziałek, 9 września 2013

Buntownik z wyboru?! vol.2

O buncie już było... Ale wciąż trwa... Ostatnio przeczytałam, że buntu dwulatka nie ma. Szczęściarze Ci, którzy go nie spotkali na swej rodzicielskiej drodze...
U nas bunt powrócił ze wzmożoną siłą w wieku lat 3 i miesięcy 6... Spokój był przez kilka miesięcy. Syn mój był układy, chętnie polecenia wykonywał i w domu anioła prawie miałam. Aż sama z siebie dumna byłam jak świetna ze mnie mama...Aż tu nagle humorzastość powróciła jak grom z jasnego nieba. I wszystko jest brzydkie, i wszystko nudzi, a słowo Nie stało się drugim imieniem mego syna. Choć muszę przyznać- Fi charakterny jest od zawsze i sobie w kaszę nie da dmuchać. Lecz dni ostatnie nad wyraz bywają trudne a i noce do spokojnych nie zawsze należą. Więc matka w kość dostaje i włosy jej od trosk siwieją. Na każdym kroku manifestacja niezależności z jego strony.
Zrozumieć to próbuje i pojąć, że wokół tyle się dzieje, zmian tyle, emocji tyle i w jego życiu mała rewolucja, bo bratem starszym się stał, bo poszedl do przedszkola... Więc krzyki i histerię opanować próbujemy, gdy ze spaceru do domu wracać czas, gdy nocą sen nagle znika, gdy złości mokry rękaw od bluzki, gdy z nosa kapie katar, gdy jednocześnie i chce i nie chce się bawić, gdy decyzja czy wodę czy sok wydaje się zbyt trudna. Więc wyjaśniać się staram, że mycie nie boli i prysznic krzywdy nie sprawi, że zęby szczotkować trzeba, że oprócz mleka z płatkami i suchej bułki inne rzeczy jeść trzeba...
Lecz czasem dopada chwila zwątpienia, że może to nie bunt, że może rację mają Ci co twierdzą, że go nie ma. Bo niewiarygodnym  się wydaję i pojąć próbujesz jak to możliwe, że w jednej chwili z słodkiego chłopca, co tuli, szepta do ucha mamusiu kocham, syn mój zamienia się w tornado co wszystko na swej drodze niszczy. Może to moje błędy wychowawcze? A może jednak bunt? A jeśli tak, to czy kiedyś on minie?

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Dziękuję za komentarz