wtorek, 3 września 2013

Kiedy będę już duży...

Filip poszedł do przedszkola. Moje dziecko dorasta...
Mi lat przybywa i włosów siwych także...
Starałam się tego nie okazywać mojemu dziecku, ale stres mnie zjadał okropny na samą myśl o tym, że mam go tam samego zostawić. Przecież on taki mały jeszcze, czy sobie sam poradzi w nowym otoczeniu, czy krzywda mu się nie stanie, czy będą na niego uważać- przecież on taki żywy, pełen energii. A ja mimo, że staram się by był samodzielny, to przewrażliwiona jestem na jego punkcie- na placu zabaw jako jedyna z mam wołam- uważaj, zwolnij, nie biegnij. Moja podświadomość figle mi płatała. Sny miałam, że mi ktoś dziecko porywa. Ale chciałam, żeby poszedł w świat, niech poznaje nowe, niech się uczy, socjalizuje. Nie może pod moimi skrzydłami siedzieć. Trzeba mu pozwolić swoje skrzydła rozwinąć. Bałam się czy on sam będzie chciał tam chodzić, czy buntować się nie będzie. Bałam się, że się bez łez nie obejdzie.
No i przyszedł Ten dzień... No i pomaszerowaliśmy do przedszkola... No i łez nie było- ni żadnej... Dziecko me podekscytowane, biegało szczęśliwe wśród zabawek. A matka stała i nie wiedziała co ze sobą zrobić... Niepotrzebna się poczułam i jakoś tak żal w sercu... A z drugiej strony dumna byłam, że mi dziecko tak pięknie dorosło i bez obaw w świat wkracza.
Trzeba dać dzieciom poznawać, odkrywać. Zaufać, że potrafią być samodzielne, że w ich małych główkach jednak coś z tej naszej rodzicielskiej paplaniny pozostaje. Niech się uczą na własnych błędach, niech upadną, żeby wiedzieć, że można się podnieść. I trzeba dać im dorastać- nawet jeśli mają tylko trzy latka...

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Dziękuję za komentarz