środa, 11 września 2013

Marzenia się spełniają.

Mam marzenie... W takie dni, kiedy już nie daję rady, bo irytacja ma sięga zenitu jak mi dwoje dzieci do ucha płacze jedno przez drugie... W takie dni, kiedy za oknem deszczowo i pogoda nie nastraja optymistycznie... W dni kiedy kolejny raz wychylam łyk zimnej kawy... W dni kiedy słowa me lecą gdzieś w kosmos i nie trafiają do mego syna... Mam marzenie, żeby chociaż na moment zostać sama ze sobą. Żeby obudzić się rano bez budzika i bez krzyku w sam środek ucha- „bobudka”. Żeby obudzić się dopiero jak mnie plecy zaczną boleć od leżenia i w łóżku zjeść śniadanie trzydzieści razy spokojnie przeżuwając każdy kęs. Żeby wziąć długi, gorący prysznic nie zakręcając kurka sto razy w obawie, że słyszę płacz dziecka. Żeby móc zrobić siku przy zamkniętych drzwiach od toalety, nie martwiąc się, że dzieci są same i nie mam ich w polu widzenia. Żeby nie musieć co wieczór trzymać w rękach żelazka i żeby pranie samo wchodziło do szaf  ze sznurka. Żeby okruszki nie leciały na podłogę w pięć minut po tym jak właśnie wyschła, a siaty z zakupami same przychodziły do domu, aż na czwarte piętro. I żeby doba liczyła chociaż dwie godziny więcej niż teraz...

Ale wystarczy jedno spojrzenie na Fi i Zo, wystarczy słodki głos mego synka, co wzrok znad klocków podnosi i pyta „co mamusiu?” i wiem, że nawet mimo tego zmęczenia jestem szczęśliwa, bo miałam marzenie co już się spełniło i wciąż się spełnia...

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Dziękuję za komentarz